Rozdział siódmy.
Ava's POV
Nie mogę przestać myśleć o tym, co się stało ostatniego dnia. Nawet gdy wykonywałam swoją codzienną rutynę, która składała się z pielęgnacji twarzy i picia mojej dawki kofeiny, wciąż nie mogłam wyrzucić go z głowy. I tej absurdalnej rzeczy, którą mnie poprosił, żebym zrobiła.
Myśląc o tym w tę i z powrotem, bez względu na to, ile razy to robiłam, nie mogę uwierzyć, co zamierzam zrobić. I to dosłownie dlatego, że nie mam wyboru. Gdybym miała, nie robiłabym tego.
Postanowiłam pójść do jedynej kawiarni w mieście, żeby zapytać o pracę, tylko dlatego, że on mnie o to poprosił. A raczej zagroził.
Tylko dlatego, że groził, że zrobi to, co powiedział, że zrobi, a wiem, że rzeczywiście by to zrobił, postanowiłam działać wbrew swojej woli. Nie chcę narażać Archie na większe niebezpieczeństwo, niż już jest. Już i tak zwróciłam na nią więcej uwagi, niż potrzebowała. Więc muszę wziąć za to odpowiedzialność. W przeciwnym razie znajdzie się w bardzo wątpliwej sytuacji.
Wypiłam całą kawę i wyszłam z mieszkania po założeniu płaszcza. Zimno tutaj, w Evermore, jest przeraźliwe. Bardziej niż się spodziewałam.
Gdy wyszłam, zdałam sobie sprawę, że nie mam żadnego środka transportu. Co było przerażające, bo nie wiem, jak się tam dostać. Na horyzoncie nie było żadnej taksówki. Westchnęłam z rezygnacją.
Ktoś przemknął obok mnie w pośpiechu i szybko zatrzymałam tę osobę, żeby zadać kilka pytań.
„Cześć. Przepraszam, jak dostanę się do kawiarni w centrum miasta?” zapytałam osobę.
Spojrzała na mnie z pustym wyrazem twarzy.
„Jesteś tu nowa?”
Kiwnęłam głową na potwierdzenie.
Mruknęła i uniosłam wewnętrznie brew, nie chcąc być niegrzeczna.
„Jest przystanek autobusowy tuż przed nami. Chodź ze mną.” powiedziała po prostu i ruszyła energicznie przede mną, a ja szybko za nią podążyłam.
Wkrótce dotarłyśmy na miejsce i duży autobus zatrzymał się przed nami. Wsiadłyśmy razem z kilkoma innymi osobami. Nie mogłam zapłacić kartą, bo była inna niż ta, której używałam w stanach. Kilka osób w autobusie rzuciło mi gniewne spojrzenia, bo marnowałam ich czas.
Ostatecznie pozwolono mi zapłacić gotówką, za co byłam wdzięczna. Usiadłam i rozejrzałam się po autobusie. Ludzie w środku wyglądali na zajętych swoimi sprawami i wydawali się poważni, jakby jechali do pracy.
Westchnęłam, podłączyłam słuchawki i pomyślałam o losie, który mnie dzisiaj czeka. Nie lubię, gdy nie mogę zaplanować swojego dnia. Tak właśnie się teraz czułam. Nie wiem, co się wydarzy w ciągu najbliższych kilku godzin i to mnie stresuje, bo teraz się denerwuję.
Kawiarnia pojawiła się w zasięgu wzroku i westchnęłam z ulgą. Gdy tylko autobus zatrzymał się, wyskoczyłam i odetchnęłam. Mogłam zobaczyć mgiełkę wydobywającą się z moich ust i śledziłam ją wzrokiem, aż zniknęła. Może mogłabym zniknąć tak samo, bez żadnych problemów. Nie były to dokładnie myśli samobójcze, ale może mogłabym po prostu nie być w miejscu, gdzie ten nowy potwór będzie miał kontrolę nad moim życiem.
Bez większego zastanowienia, które sprawiłoby, że wróciłabym do domu, otworzyłam drzwi kawiarni i weszłam wraz z dźwiękiem dzwonka. Znajomy zapach kawy uderzył mnie i poczułam, jakby to była dawka dopaminy dla mojego systemu.
„Cześć, co mogę dla ciebie zrobić?” Głos Archie dotarł do mnie, gdy obsługiwała kilku klientów przy stole dziesiątym. Potarłam dłonie w nerwowości, zanim się do niej zwróciłam.
„Cześć Archie.” powiedziałam z fałszywym uśmiechem na twarzy.
Rozpoznanie pojawiło się na jej twarzy.
„To ty! Cześć,” powiedziała szczęśliwie, zamiast automatycznego tonu, którego zwykle używała dla wszystkich, którzy tu wchodzili. Brzmiało to tak mechanicznie.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, przerwała mi.
„Tak. Dzięki za ostatni raz. Naprawdę to doceniam. Chociaż moja szefowa jest zła, że jej stali klienci już nie przychodzą, naprawdę to doceniam. Uratowałaś mnie przed molestowaniem, z którym zwykle się spotykam.” Brzmiała z bólem, mówiąc te słowa, i zastanawiałam się, co jeszcze przeszła z ich rąk, oprócz bycia obmacywaną publicznie, bez żadnej reakcji ze strony innych.
„W porządku. To nic wielkiego. Potrzebuję jednak twojej pomocy.” wykrztusiłam nerwowo.
„Cokolwiek. Mów.” powiedziała z entuzjazmem, ściskając notes, który miała przy sobie, przy piersi.
Na moje szczęście, teraz nikt nie wchodził.
„Potrzebuję pracy teraz. Nie wiem, czy akurat teraz zatrudniacie. Jeśli nie zauważyłaś, właśnie przyjechałem do miasta i naprawdę desperacko potrzebuję pracy.” Powiedziałem, starając się brzmieć rozpaczliwie.
To nie tak, że potrzebowałem pieniędzy z tego, ale musiałem to zrobić.
Ona miała przygnębiony wyraz twarzy i wiedziałem, że to koniec. Powinienem przynajmniej cieszyć się faktem, że może nie mają miejsca czy coś. Będę miał wymówkę, żeby mu powiedzieć.
Ale coś mi mówiło, że wymówka nie powstrzyma go przed zrobieniem tego, co ma na myśli.
„Nie wiem. Jesteśmy tylko we dwie, które tu pracują. Drugi facet ostatnio wciąż się wymiguje, więc Astrid, moja szefowa, szuka kogoś nowego. Może jednak nie chcieć ciebie. Z powodu tego, co się stało wczoraj. Mówiła o tym od tamtej pory.” Powiedziała z litościwym wyrazem twarzy.
„Myślisz, że mogę z nią porozmawiać?” Zapytałem ją.
„Pewnie. Jest z tyłu w boksie. I ju...” Zanim zdążyła dokończyć zdanie, przez całe miejsce przetoczył się głos.
„Do roboty, Archie, leniu!” Głos kobiety brzmiał jak mężczyzna i wyglądała równie przerażająco. Miała nieprzyjemny wyraz w oczach.
Podszedłem do niej, a ona uniosła prawe brwi, jakby chciała zapytać, co próbuję zrobić. Nie zatrzymałem się, bo walczyłem tutaj o swoje życie.
Po wieczności przepychanek słownych z nią i jej głupiej upartości, w końcu zgodziła się mnie zatrudnić. Według niej, powodem, dla którego mnie przyjęła, było to, że zwolniła innego faceta, który miał tu pracować, bo nie był poważny. A nie było mowy, żeby sama wykonywała wszystkie obowiązki.
Przewróciłem tylko oczami w odpowiedzi i podziękowałem jej za zatrudnienie mnie. I natychmiast zabrałem się do pracy.
Moje oczy przeszukały całe kawiarnie, ale nigdzie nie widziałem Jaxona, co mnie uspokoiło. Ale potem, trochę się bałem, że nie wiem, gdzie jest w tej chwili. Kto wie, czy nie bawił się ze mną tamtego dnia i nie miał na myśli tego, co powiedział.
Dzień mijał gładko, a praca była zabawna. Pewnie dlatego, że robiłem to wcześniej albo dlatego, że Archie sprawiał, że było to całkiem zabawne.
Drzwi do kawiarni otworzyły się i cała atmosfera się zmieniła. Nie musiałem podnosić głowy znad zamówienia, które robiłem, żeby wiedzieć, co się stało.
On tu jest.
Przesunąłem napój do osoby przy ladzie i westchnąłem wielkimi literami, zanim odwróciłem się do Jaxona, który stał za mną.
„Co mogę dla ciebie zrobić, sir?” Nienawidzę, jak mój głos ugrzązł mi w gardle.
„Cześć, Bambi.” Miał ten figlarny wyraz w oczach znowu.
Postanowiłem zignorować jego próbę i spojrzałem na niego obojętnie.
„Widzisz, kochanie,” powiedział, opierając się o ladę, co sprawiło, że spojrzałem na niego z bliska. Był tak blisko mnie, że mogłem poczuć jego perfumy.
Tatuaże, które miał, były widoczne w krótkiej koszulce, którą miał na sobie. Nawet nie chcę się zastanawiać, dlaczego nosił coś tak lekkiego w tym zimnie. Ale wszystko, co mogłem podziwiać, to wzory jego tatuaży.
Wąż owinięty różami z kolcami był na całym jego lewym ramieniu. Pasowały mu tak dobrze, że chciałem ich dotknąć. Nigdy nie myślałem o sobie jako o kimś, kto lubi tatuaże. Przechodziły także na jego kostki.
Na boku jego szyi był pęknięty czaszka z dymem wokół niej, który niemalże przedstawiał wspomnienia, których nie mógł zapomnieć, a poniżej czaszki była masa, która reprezentowała krew. Mężczyzna był tajemnicą, której nie mogłem rozwikłać.
„Już ci mówiłem, nie ignoruj mnie, kiedy z tobą rozmawiam.” Powiedział napiętym głosem, który sprawił, że zimne dreszcze przeszły mi po ciele, mimo że było tu gorąco.
„Nie ignorowałem...”
Zamknąłem usta, gdy miał ten przerażający wyraz w oczach.
„Skoro się zgodziliśmy, moje zamówienie to podwójne espresso z truskawkowym mocha. Z dodatkowymi słodkościami.”
Moja szczęka opadła na ziemię na to, co powiedział.
Co ja właśnie usłyszałem?
On ma słabość do słodyczy??!!
Jaxon Cross?!
„Czy mówiłem po francusku?”
„Humm.. pewnie, si..sir. Zaraz przygotuję twoje zamówienie.” Wyjąkałem.
Odwróciłem się, żeby zacząć przygotowywać jego zamówienie, kiedy jego głos dotarł do mnie.
„Dobrze zrobiłaś, Bambi.” Przysięgam, że prawie czułem jego oddech na moich ramionach.
Cholera.
















































































































































































































