Mój Wytatuowany Dręczyciel z Sąsiedztwa

Pobierz <Mój Wytatuowany Dręczyciel z S...> za darmo!

POBIERZ

Rozdział czwarty.

~POV AVY~

„Dziękuję wam bardzo za pomoc. Ci mężczyźni nękali mnie odkąd zaczęłam tu pracować kilka dni temu. Było tak trudno ich odgonić, ale dzięki wam obu, wreszcie zniknęli na dobre,” Archie podszedł do przodu, mówiąc z prawdziwą wdzięcznością.

„Nie ma sprawy. Zrobiłam tylko to, co zrobiłaby każda inna kobieta—” zaczęłam mówić, ale nagle ktoś mi przerwał.

„Archie! Przestań plotkować i rusz ten swój leniwy tyłek tutaj! Wychodzę na parę cholernych minut, a wracam do chaosu w moim sklepie? Co to za bzdury?!”

Archie wzdrygnęła się. „O nie, moja szefowa jest wkurzona. Muszę iść,” szepnęła, po czym w popłochu ruszyła.

Westchnęłam głęboko, rozglądając się dookoła. Klienci zaczęli wychodzić po bójce. Może dlatego, że poczuli się zbyt nieswojo i przestraszeni, żeby zostać, a poza tym bójka się skończyła, a kawy nie były gotowe, więc nie mieli powodu, żeby zostać.

Powoli kawiarnia opustoszała, zostaliśmy tylko ja i Jaxon jako klienci.

Skierowałam na niego wzrok. Wciąż siedział przy moim stoliku, spokojnie paląc, jakby nic się nie stało.

Nie ruszył się od czasu zamieszania, a jednak… gdyby nie jego interwencja, wszystko mogłoby się skończyć znacznie gorzej.

Wahałam się, potem powoli podeszłam do niego, nerwowa energia pulsowała we mnie, gdy bawiłam się brzegiem swojego T-shirtu. Było w nim coś—jakaś aura, która mówiła „trzymaj się z daleka”, ale ją zignorowałam.

„Hej,” powiedziałam cicho, zatrzymując się obok niego. Spojrzał na mnie, ale zaraz potem odwrócił wzrok, nie mówiąc ani słowa.

Przełknęłam ślinę, zanim kontynuowałam.

„Chciałam tylko powiedzieć… dziękuję. Gdyby nie ty, nie wiem, co mogłoby się stać. Ci mężczyźni mogliby—”

„Błąd,” przerwał oschle, wypuszczając powoli strumień dymu w moją stronę. Skrzywiłam się, wstrzymując oddech.

„Nie zrobiłem tego dla ciebie,” dodał chłodno. „Po prostu nienawidzę słabych mężczyzn, którzy myślą, że zastraszanie kobiet czyni ich silniejszymi. A poza tym, dziękowanie nie przywróci mi mojej cholernej kawy, Bambi Oczy.”

‘Bambi Oczy?’

Zmarszczyłam brwi. Tak, ludzie zawsze mówili, że mam takie oczy… ale nikt nigdy mnie tak nie nazywał. Nawet Kayden.

„Ja… co?” wyjąkałam.

„Nie mów, że już zapomniałaś. Czy uderzyłaś swoją śliczną główką o coś?” powiedział z suchym śmiechem.

Moje usta się otworzyły, ale nie wydobyło się z nich ani jedno słowo. Nie zdawałam sobie sprawy, że to jego kawa, którą wylałam. Miał twarz zakrytą magazynem, więc po prostu chwyciłam najbliższy gorący napój, żeby obronić Archie.

Patrząc w dół, wymamrotałam, „Przepraszam. Nie wiedziałam, że to twoja. Mogę ją zaraz zastąpić. Przyniosę ci nową.”

Parsknął. „Jasne, możesz mi kupić następną. Ale to nie naprawi mojego zepsutego nastroju. Zakłóciłaś mój spokój i przyniosłaś dramat do mojego stolika, Bambi.” Szydził.

Moje policzki zapłonęły. „Naprawdę mi przykro. Co mogę zrobić, żeby ci to wynagrodzić? Nie chciałam psuć ci dnia. Po prostu… powiedz, czego chcesz, a ja to zrobię.”

Lekko się odchylił, krzywy uśmiech pojawił się na jego ustach, a w tych zimnych, srebrnych oczach rozbłysła rozbawienie.

„Naprawdę chcesz mi to wynagrodzić?” zapytał, jego głos był niski i drażniący.

Wahałam się. „Może…?”

Parsknął, po czym nagle pociągnął mnie za ramię, zmuszając mnie do usadowienia się na jego kolanach. Krzyknęłam.

„Hej! Co ty robisz—!” wierciłam się, ale jego ramię już mocno owijało się wokół mojej talii, trzymając mnie blisko.

Jego usta musnęły muszlę mojego ucha, gdy mruknął, „Może dobry seks poprawiłby mi humor i wprawił mnie w dobry nastrój, Bambi.”

Zamarłam. Moje serce waliło jak oszalałe. Twarz płonęła.

„Mówiłaś pewnie, że zrobisz wszystko, więc skąd ta wahanie, Bambi? Boisz się?” dodał z uśmiechem, który czułam na skórze.

I Boże, pomóż mi, nie wiedziałam, czy go spoliczkować, czy zostać tu, na jego cholernych kolanach! Coś w tym było wygodnego...

„Tak. Wszystko, ale nie to!” wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

Cholera! Trzęsłam się tak mocno od jego delikatnego dotyku na mojej skórze. Nie wiem, jak to robił, ale zostawiał palące uczucie na każdym miejscu, które dotykały jego usta i palce.

„Spokojnie,” mruknął, oczy błyszczące z rozbawienia, gdy śledził delikatną linię mojej twarzy.

„Trzęsiesz się jak liść, Bambi. Co się stało z tą odważną dziewczyną sprzed chwili? Nie mów mi, że się mnie boisz.”

„Nie, nie boję się. Po prostu nie jestem taką dziewczyną. Więc puść mnie teraz, zanim coś zrobię,” zagroziłam, starając się, aby mój głos był wystarczająco twardy, ale on się roześmiał.

„A co to mogłoby być?” Przechylił głowę na bok, zaglądając w moją twarz, gdy jego oczy przebiegały po mojej twarzy. Przełknęłam ślinę.

„Jesteś takim dupkiem! Myślałam, że jesteś miłym facetem, kiedy pomogłeś, ale się myliłam! Okazuje się, że nie różnisz się od tamtego kretyna, który chce tylko dostać się między moje nogi!” wyplułam, gniew buzujący w mojej piersi.

Nie byłam przygotowana na to, co stało się potem.

Bez ostrzeżenia odepchnął mnie. Moje kolana się ugięły, a ja upadłam na podłogę, uderzając twarzą o ziemię.

Impakt przeszył moją czaszkę, a ból pulsował z przodu mojej głowy.

Skrzywiąc się, próbowałam się podnieść, tylko po to, by krzyknąć, gdy jego but mocno nacisnął na mój nadgarstek, przygważdżając mnie do ziemi.

Ból wrzeszczał przez moje ramię, był paraliżujący. Nie mogłam się ruszyć ani o cal!

„Co ty robisz?!” krzyknęłam, chwytając się za nadgarstek. „Ranisz mnie, draniu!”

Spojrzał na mnie, oczy jak stal, zimne i bezlitosne.

Wydał z siebie mroczny, bezlitosny śmiech, który przeszył mnie dreszczem. Jego oczy stały się niebezpiecznie ciemne, gdy mówił.

„Nazwij mnie dupkiem? W porządku. Zignoruję to. Nazwij mnie draniem? Przełknę to,” powiedział spokojnie, ale było jasne, że był cholernie wkurzony. „Ale porównaj mnie do tych bezwartościowych szumowin, które polują na kobiety bez grama szacunku? Tego nie zniosę, Bambi.”

Jego głos opadł do niskiego, niebezpiecznego pomruku, który zmroził mi krew w żyłach.

„Więc następnym razem, gdy pomyślisz o wypowiedzeniu takich słów—ugryź się w język, chyba że chcesz, żebym wyrwał go własnymi rękami.”

W końcu zdjął but z mojego nadgarstka, a ja westchnęłam, tuląc ramię do piersi. Ból był nie do zniesienia.

Nie ruszyłam się od razu. Po prostu leżałam tam, trzęsąc się, upokorzona, w bólu.

Jaxon stał nade mną przez chwilę, a ja czułam jego wzrok na sobie, jakby nazywał mnie żałosną suką.

Dzwonek zabrzęczał sekundę później, gdy pchnął drzwi, wpuszczając zimny podmuch wiatru. Potem zniknął.

Zostałam na podłodze, ciężko oddychając, próbując nie płakać, ale łzy i tak nadeszły.

Myślałam, że to miasto będzie nowym początkiem. Bezpiecznym miejscem, żeby wszystko przemyśleć. Ale się myliłam i zbyt szybko oceniłam to cholerne miasto!

A Jaxon Cross? To nie jest dobry człowiek. Nawet blisko. To taki drań! Bandyta.

Przyjazd tutaj był błędem. Ogromnym.

A teraz muszę zdecydować, czy wrócić do miasta, gdzie był szaleniec, czy zostać tutaj.

Poprzedni rozdział
Następny rozdział