Rozdział trzeci.
~PERSPEKTYWA AVY~
Minęły dokładnie cztery godziny odkąd przyjechałam do miasteczka Evermore, a pogoda tutaj była rano mroźna, ale to mi się podobało!
Samo miasteczko było małe i ciche, takie miejsce, gdzie życie toczyło się powoli. Ludzie wykonywali swoje codzienne obowiązki z łatwością, a w tej prostocie było coś kojącego.
To było bez wątpienia to, czego teraz potrzebowałam. Po prostu trochę spokoju i ciszy. Poczucie bezpieczeństwa bez ciągłego strachu, który mnie prześladował przez tak długi czas.
„Ten drań pojawił się u mnie dokładnie dziesięć minut po tym, jak wyszłaś. Narobił zamieszania, kiedy powiedziałam mu, że nie wiem, gdzie jesteś. Nawet groził mi tym samym nożem, którym prawie cię zaatakował,” Cas relacjonowała przez telefon, a ja byłam oszołomiona, ale nie całkiem zaskoczona. „Ale zgadnij co?”
„Co?” zapytałam z ciekawością.
„Dałam mu nauczkę za to, że cię skrzywdził. I nie, nie mów mi nic, bo on nie tylko cię uderzył, prawie oszpecił twoją twarz! Puścić go tak łatwo? Po moim trupie, bo zasłużył na coś gorszego, i dobrze o tym wiesz!” Przerwała mi, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Westchnęłam, kręcąc głową, ale nie z zaskoczenia. To była Cas w końcu. Nawet gdyby Kayden nie przyszedł do jej drzwi, poszłaby prosto do jego, żeby wyrównać rachunki.
Zrobiła to samo w liceum, kiedy prawie udusiła jednego z moich prześladowców, a ten kuleł przez tydzień. Nigdy więcej nie odważył się mnie zaczepić.
„Cokolwiek sprawia, że śpisz spokojnie w nocy, Cassie,” zaśmiałam się, wzruszając ramionami, gdy zauważyłam kawiarnię, którą widziałam wcześniej. Była kilka przecznic dalej. Dobre miejsce na poranną kawę.
Nagle ktoś na mnie wpadł, a mój telefon wypadł mi z ręki.
„NIE!” krzyknęłam, wyciągając rękę, ale było już za późno.
„O mój Boże. Przepraszam!” dziewczyna w moim wieku wykrzyknęła, szybko podnosząc telefon i podając mi go. „Nie chciałam. Naprawdę przepraszam. Obiecuję, że jakoś to wynagrodzę!” powiedziała, zanim pobiegła dalej.
Powoli spojrzałam na telefon w mojej ręce. „Cholera. Ekran pękł,” zaklęłam pod nosem.
„Świetnie! Teraz gdzie mam to naprawić?”
„Jedna kawa dla stolika numer pięć, proszę,” powiedziałam do kasjera, podając kilka banknotów przez ladę.
„Jedna kawa, proszę poczekać pięć minut,” odpowiedział profesjonalnie, a ja skinęłam głową.
„Jasne.”
Wróciłam do swojego stolika i usiadłam. Kawiarnia była pełna niezadowolonych klientów, którzy również czekali na swoje zamówienia.
Wiedziałam, że te pięć minut zdecydowanie potrwa dłużej, sądząc po sytuacji, więc siedzenie bezczynnie nie miało sensu. Zamiast tego zaczęłam przeglądać telefon, żeby zabić czas.
„Proszę, przestań. Mam mnóstwo klientów do obsłużenia,” usłyszałam szept kobiecego głosu. Zerknęłam w stronę, skąd dochodził głos.
To był stolik obok mojego, i byłam w szoku, widząc tę samą dziewczynę, która wpadła na mnie kilka minut wcześniej. Wyglądała na zawstydzoną, próbując uwolnić się od mężczyzny.
„Czemu się boisz? Nie zrobię ci krzywdy,” mężczyzna mówił w perwersyjnym tonie, który skręcił mi żołądek. Widziałam, jak trzymał jej nadgarstek, a jego paznokcie wbijały się w jej skórę.
„Znam takie dziewczyny jak ty. Udajesz czystą i porządną, ale w łóżku jesteś bardzo rozwiązła. Więc przestań udawać, Archie. Wiem, że tego chcesz. Przestań udawać niewinną,” ciągnął.
Była molestowana, a inni mężczyźni, którzy wyglądali na jego kumpli, śmiali się jak stado hien. Wyraźnie cieszyli się tym widowiskiem.
Była niekomfortowa, a widok jego paznokci wbijających się w jej skórę… sposób, w jaki ją traktował… wszystko to przypominało mi kogoś, kogo bardzo chciałam zapomnieć.
Nie mogłam znieść, że inna dziewczyna jest molestowana przez jakiegoś łajdaka, podczas gdy wszyscy inni udawali, że to norma. To było ohydne i czułam wielkie obrzydzenie!
Szybko rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam mężczyznę, który właśnie dostał parujący kubek gorącej kawy. Beztrosko czytał magazyn.
Zaskomlała, „Bolisz mnie. Proszę.”
Szybko chwyciłem kawę, podszedłem do ich stolika i chlusnąłem nią w twarz prześladowcy, po czym odciągnąłem dziewczynę, chowając ją za sobą.
Wszyscy w kawiarni zamarli, a ci, którzy wcześniej się śmiali, nagle zamilkli, niedowierzanie malowało się na ich twarzach.
Wskazałem palcem na jego twarz z surowym wyrazem, mówiąc przez zaciśnięte zęby. „Nie waż się więcej źle traktować kobiety, dupku. Bo następnym razem, zamiast kawy, poleci na twoją paskudną, brzydką twarz kwas!” Splunąłem mu w twarz.
„Co za bezczelność! Pewnie nie wie, z kim zadarła,” zdołał powiedzieć jeden z oszołomionych mężczyzn, gdy odzyskał głos.
„Jej twarz jest nowa, ale założę się, że wkrótce pożałuje,” dodał inny mężczyzna.
Prychnąłem, ignorując ich i ciągnąc za sobą Archie'ego, ale nagle poczułem ból w skórze głowy, gdy zostałem szarpnięty do tyłu i zmuszony do spojrzenia mu w twarz. Upewnił się, że jego paznokcie wbiły się głęboko w moją skórę.
„Ała!” Skrzywiłem się. „Puść mnie, cholerny dupku!”
„Kim myślisz, że jesteś, suko!” Szarpnął mnie za włosy, zmuszając moją głowę do odchylenia. „Jakaś bohaterka w biały dzień? Myślałaś, że tak łatwo cię puszczę?” Warknął. „Szkoda dla ciebie, teraz sprawiłaś, że mam ochotę na inny smak dziewczyn. Stałaś się dla mnie lepszą przekąską—”
TRZASK!
Nie dokończył, gdy pięść uderzyła go w szczękę tak mocno, że poleciał do tyłu. Przeleciał nad kilkoma stolikami, upadając z głośnym hukiem, rozszarpane usta i krew tryskała wszędzie na podłogę, gdy kaszlał gwałtownie.
Zamarłem w miejscu, zszokowany tym, co właśnie się stało. Nie mogłem nawet oddychać.
Co? Nie. Dosłownie zapomniałem oddychać!
Mężczyzna obok mnie zrobił krok do przodu z przerażającym spojrzeniem, które mogło sprawić, że ktoś zemdleje, zanim wykona jakikolwiek ruch. Jego budowa ciała była tak ogromna, że zasłoniła mi widok z przodu.
„Dotknij jej jeszcze raz,” powiedział chłodno, strząsając krew z kostek, „a wyrwę ci język.”
Grupa mężczyzn była przerażona jego groźbą, cofając się od stołu na dużą odległość.
Powoli podniósł wzrok, skanując ich swoimi leniwymi, lodowato-szarymi oczami, a następnie wyciągnął krzesło od Stołu Pięć, dokładnie tego, na którym wcześniej siedziałem.
Odchylił się, zapalając papierosa, mówiąc spokojnie, ale z irytacją, „Przychodząc tutaj… nie miałem zamiaru mówić więcej niż kilka słów, ale przez was, kretyni, mój plan się zepsuł!” Nieoczekiwanie kopnął stół na bok.
Wszyscy drgnęli. Potem prześladowca szybko do niego podczołgał się, „Prze-przepraszam. Nie wiedziałem, że jest twoja. Gdybym wiedział, nie odważyłbym się jej dotknąć. Cholera, nawet bym na nią nie spojrzał—”
„Dość.” Wypuścił smugę dymu z papierosa w powietrze, zanim skupił wzrok na prześladowcy. „Nie chcę więcej widzieć waszych twarzy w mojej ulubionej kawiarni.”
Mężczyzna spojrzał w górę, zszokowany.
„I to nie była sugestia,” dodał chłodno. „Jeśli zobaczę któregokolwiek z was tchórzy znowu… wszyscy będziecie martwi.”
Tyle autorytetu… nie mogłem się powstrzymać, zastanawiając się, dlaczego wszyscy się go boją.
„Kim on jest?” Pomyślałem na głos, zbyt głośno, bo Archie mnie usłyszał.
„T-to… to Jaxon Cross. Najbardziej przerażający człowiek w Evermore Town,” wyszeptał Archie za mną drżącym oddechem, a moje brwi ściągnęły się, gdy zapamiętywałem to imię w myślach.
JAXON CROSS…
„Ale to jedyna kawiarnia w pobliżu miasta. Chodzenie codziennie do sąsiedniego miasta będzie tak dużo pracy. Męczące. A pogoda jest mroźna.” Błagał.
„Masz dziesięć sekund, żeby stąd wyjść, zanim zacznę łamać te żałosne kości alfabetycznie.” Ostrzegł Jaxon.
Nie minęła sekunda, a mężczyźni wybiegli z kawiarni jak bezgłowe kury. Było to tak zabawne, że nie zauważyłem, kiedy na moich ustach pojawił się mały uśmiech, obserwując, jak tak wybiegają.
Zachowywali się tak twardo wobec mnie wcześniej, ale okazali się być tchórzliwymi mięczakami wobec swojego współbrata.
„Ha! Dupki,” prychnąłem, uśmiechając się szeroko. Zasłużyli na to!
















































































































































































































