Jedyna Krew

Pobierz <Jedyna Krew> za darmo!

POBIERZ

Rozdział czwarty

Natychmiast posłuchałem głosu, który szeptał we mnie, i popchnąłem samozwańczego wampira, uciekając. Nie dałem się zaskoczyć, gdy poleciał i jego ciało uderzyło w jeden z najwyższych drzew, gdy go popchnąłem. Nie dałem się zaskoczyć, jak szybko biegłem, szybciej niż kiedykolwiek mógłby Usain Bolt. Drzewa rozmazywały się wokół mnie, ale mój wzrok pozostawał ostry, i mogłem wyraźnie widzieć, dokąd zmierzam w ciemności.

Pozwoliłem, żeby moje ciało mnie prowadziło, skręcając losowo, przeskakując przez strumyki, ciesząc się uczuciem bryzy pieszczącej moją skórę i włosami powiewającymi za mną. Było to odświeżające, przytłaczające i przytłaczające, a jednak cieszyłem się z tej hiper-radości, którą przynosiła adrenalina i nieznana elektryczność we mnie. Cieszyłem się tym za bardzo, żeby pamiętać, dlaczego właściwie biegłem, ale wtedy wyczułem zapach - słodki zapach leśnej ziemi, dobrze mieszający się z otoczeniem. Było coś jeszcze w tym zapachu, co uspokoiło mnie do pewnego stopnia, mgła strachu zaczęła się rozpraszać w moim mózgu, choć trochę.

Podążaj za zapachem.

Pociągnąłem nosem, próbując wyczuć kierunek zapachu. Gdy go złapałem, pobiegłem w tamtym kierunku, ekscytacja we mnie uspokajała się, gdy zbliżałem się do celu. Nie wiedziałem, dlaczego podążam i słucham głosu, który ciągle szeptał we mnie. W tej chwili ten głos był jedyną rzeczą, którą mogłem zaufać, ponieważ mój ludzki mózg nadal był zamglony strachem.

Ukryłem się za szerokim drzewem, gdy wyczułem, że źródło zapachu jest zaledwie pięć stóp ode mnie. To była kobieta, młoda, olśniewająco piękna, medytująca - a może nie - w samym środku kręgu drzew. Jej blade rysy uwydatniały się w świetle księżyca, a jej oczy otworzyły się, patrząc prosto na mnie.

"Kim jesteś?" Zapytała, wstając z marsową miną.

Uczucie spokoju, które rozprzestrzeniło się we mnie, było przytłaczające. To tak, jakbym mógł prawidłowo oddychać, prawidłowo myśleć i już niczego się nie bałem. Czy to był zapach? A może dlatego, że zobaczyłem kogoś, kto według moich instynktów mógł mi pomóc?

Zaufaj jej. Ona ci pomoże.

Tym razem były dwa głosy. Zignorowałem uczucie, które zaczynało mnie przerażać, i pobiegłem do kobiety.

"Pomóż mi," powiedziałem gorączkowo, a jej marsowa mina pogłębiła się.

Jej oczy rozszerzyły się, gdy powąchała powietrze, a jej oczy skupiły się na moich. Koncentrowała się mocno, jakby próbowała coś znaleźć, ale nie miałem na to czasu.

"Proszę, nie mam czasu. Przez ostatnie dwadzieścia trzy lata mojego życia zawsze byłem człowiekiem, a nagle ten człowiek, który twierdzi, że jest wampirem, siłą mnie tu przyprowadził, co według niego jest poza MoonLine, i nagle biegnę szybciej niż Usain Bolt. Nie wiem, co się ze mną dzieje," i wybuchnąłem płaczem, uświadamiając sobie, że moje ludzkie emocje nadal tam są. "Proszę, pomóż mi."

Zastanowiła się przez chwilę, przyglądając mi się ciekawie, a potem kiwnęła głową i powiedziała: "Musimy najpierw dotrzeć do terytorium Wilków. To dwa kilometry stąd."

Chwyciła mnie za rękę i zaczęliśmy biec tam, gdzie mnie prowadziła. Nie zadawałem pytań, bo wiedziałem, że to nie czas na ciekawość. W pewnym momencie biegłem szybciej od niej i wyprzedziłem ją, biegnąc ponad pół kilometra przed nią.

Cholera, naprawdę byłem szybszy od niej.

Wróciłem do niej, bo z jakiegoś nieznanego powodu czułem się z nią bezpiecznie.

I także dlatego, że nie znałem drogi powrotnej.

To dlatego, że jest wojowniczką i może cię obronić.

Och.

Poproś ją, żeby wspięła się na twoje plecy. Masz dość siły, żeby ją nieść i nadal biec szybko.

"Jesteś szybki, cholera." Dyszała, a ja podbiegłem do niej, kucając z plecami do niej.

"Wspinaj się na moje plecy, szybko!" Powiedziałem, a ona tak zrobiła. Była zaskakująco lekka, niemalże jak piórko, i ruszyłem między drzewami jak wicher, biegnąc z całych sił. Nie byłem jeszcze bez tchu, co najbardziej mnie zaskoczyło. Choć pytanie brzmiało, jak miałbym wiedzieć, czy biegnę w odpowiednim kierunku?

"Zaufaj swoim instynktom, kochanie. Poprowadzą cię we właściwą stronę." No cóż, czyż nie prowadziły mnie przez cały ten czas?

Biegłem, moje uszy wychwytywały szelest liści i wyraźne wycie. Powoli czułem, jak moja siła rośnie, jakby ktoś lub coś łączyło swoją energię z moją.

"To moja. Promieniuję swoją energią na ciebie." Nagle powiedziała.

Prychnąłem, coś, czego nie miałem pojęcia jak udało mi się zrobić mimo całego biegu, "Wiesz, że czytanie komuś w myślach jest naprawdę creepy?" Krzyknąłem.

Poczułem jej wzruszenie ramion, "Nie czytałam. Tylko tłumaczyłam ci, co robię, żebyś się nie przestraszył. W końcu żyłeś z ludźmi." Krzyknęła z powrotem.

Przewróciłem oczami i spojrzałem przed siebie, widząc, że muszę biec między dwoma drzewami. W jednej chwili przygotowywałem się do skoku, żeby uniknąć potknięcia, a w następnej poczułem siłę na mojej klatce piersiowej, tak silną, że zatrzymała mnie w połowie skoku i zostałem gwałtownie odepchnięty do tyłu. Kobieta zeskoczyła z moich pleców na czas, żeby złamać impet, który dało pchnięcie, i upadłem tam, zamiast rozbić się o drzewo.

Uf! Rozbicie się o drzewo nie brzmi dobrze.

Wstałem, jęcząc, i chwiejnie stanąłem na nogach, moja głowa wciąż była oszołomiona upadkiem. Kobieta już przyjęła ochronną postawę przede mną, patrząc groźnie na mężczyznę, który wyszedł z ciemności i stanął między dwoma innymi wampirami.

Czułam metaliczny zapach krwi na nim, a także smród czegoś zgniłego. Było to obrzydliwe i natychmiast zmarszczyłam nos. Ten zapach był mi jakoś znajomy, spojrzałam uważnie, tylko po to, by zobaczyć, jak Lazarus uśmiecha się szyderczo do nas obojga.

"Zostaw ją w spokoju, pijawko, a my, wilki, oszczędzimy wszystkie twoje wszy." Kobieta warknęła, gestykulując w stronę małej grupy wszy, które szydziły z nas.

To było przerażające, ich całe ciała były blade, całkowicie białe, wyglądały jak wyciosane z lodu, zimne i twarde, a mimo to wcale się nie topiły. Dreszcz przeszedł przez moje ciało, i przysunęłam się bliżej do kobiety, chłonąc ciepło, które emanowała. Rozejrzałam się ponownie, obserwując, jak ich kły niebezpiecznie błyszczą w świetle księżyca, ich oczy były całkowicie czarne. Zapach krwi i czegoś zgniłego dusił mnie, ale ciepło, które kobieta emanowała, było wystarczające, by powstrzymać mnie od ucieczki z tego miejsca.

Lazarus uniósł brew i uśmiechnął się, "No, no, miło cię poznać, Luna Liana."

Luna Liana? Jak w kobiecy lider stada wilków?

Tak.

O jejku, życie zamienia się w taki dramat. Brzmiało to jak wszystkie te powieści o wilkołakach, którymi obsesyjnie się zajmowałam od czasów nastoletnich. Wtedy to wydawało się pociągające, naprawdę, mieć kogoś stworzonego tylko dla ciebie, zakochanego w tobie, ochronnego i zaborczego tylko wobec ciebie.

Ale teraz, tutaj? Już nie wydawało mi się to tak pociągające.

"Ale," zmarszczył brwi, udając gest myślenia, "Kogo zadzwonisz? Swojego uroczego, przystojnego partnera? Tego, od którego uciekałaś przez całe ostatnie dziesięciolecie?"

Uciekła od swojego partnera? Naprawdę? I była Luną. O święty Mojżeszu!

Uciekła od Alfy!

Prawdopodobnie tak.

Nie miałam pojęcia, że czytanie romansów o wilkołakach okaże się kiedyś tak przydatne. Rzeczy stawały się coraz jaśniejsze z każdą sekundą. Adrian użył słowa partner, co oznaczało, że był wilkołakiem i miał partnerkę. I jego partnerka była również w ciąży.

To dlaczego, do cholery, tak bardzo mnie to bolało? I dlaczego śliniłam się na jego widok?

"Nie uciekam przed nikim!" Warknęła, "Masz zostawić dziewczynę w spokoju! Nie ma dla ciebie żadnego znaczenia!"

"A skąd to wiesz?" Podszedł bliżej do nas, a potem spojrzał na mnie, zimny uśmiech wyrył jego wyciosane rysy, "Moon, skarbie, nie powiedziałaś swojej kochanej przyjaciółce, kim jesteś. Powiedz jej, co się stało, kiedy spotkałaś Adriana."

Moje oczy rozszerzyły się. Był tam. I wiedział od początku. Został moim przyjacielem tylko po to, aby mnie złapać, tak jak dzisiaj.

"Adrian? Król Alfa Adrian?" Liana zapytała, całe jej ciało napięło się. Przez chwilę było cicho, ale wkrótce zmieniła swoją postawę, stając jeszcze bardziej ochronnie przede mną. Teraz wyglądała jeszcze bardziej dziko, spokój, który emanowała, został zastąpiony czymś bardziej zaciekłym i wściekłym.

Król Alfa Adrian? Cholera, pieprzyć moje życie!

"Więc powiedz mi, Liana. Czy byłbym tak głupi, żeby przepuścić okazję posiadania niechronionych partnerów najwyżej postawionych wilkołaków tylko dla siebie, tak po prostu? Dwie Luny, Liana. To cenne! No..."

"Nie." zaprotestowałam, "Nie jestem jego partnerką." Jego partnerka jest w ciąży z jego dzieckiem!

Lazarus zaśmiał się, "Och, Księżycu, co robiłaś w ludzkim świecie? Czy wiesz, jak bardzo jesteś cenna? Nie tylko jesteś Królową Lun Wilkołaków, jedyną prawdziwą partnerką Adriana, ale jesteś także ostatnim żyjącym Czystokrwistym na Ziemi."

Liana głośno westchnęła i spojrzała na mnie, wciągając powietrze, jakby nie mogła uwierzyć własnym uszom i oczom. Ja z kolei nie rozumiałam ani słowa z tego, co powiedział. Oczy Liany rozszerzyły się, a jej węszenie zatrzymało się. Odwróciła się i warknęła na Lazarusa, który nie wydawał się w ogóle poruszony.

Lazarus podszedł bliżej do mnie, ignorując Lianę całkowicie, i chwycił mnie za ramię, "Teraz, kiedy już jesteś zaskoczona, lepiej będzie, jeśli oddasz mi rzecz w swojej kieszeni."

Spojrzałam w dół, aby znaleźć otwarty pojemnik z gazem pieprzowym w mojej kieszeni, który wsunęłam tam, gdy on prowadził, na wszelki wypadek. Czy gaz pieprzowy działa na wampiry? Miałam nadzieję, że tak. Powstrzymałam swoje triumfalne emocje i powoli, niechętnie wyciągnęłam pojemnik. W jednym szybkim ruchu spryskałam jego twarz i rzuciłam się do Liany, podnosząc ją i rzucając na swoje ramię jak worek.

To było zabawne, a ja wybuchnęłam śmiechem, kiedy krzyknęła. Milczała przez cały czas, gdy biegłam, trzymając uszy w gotowości na dźwięki. Słyszałam trzask gałęzi i świst, ale je ignorowałam. Nie mogłam ryzykować odwrócenia się, żeby zobaczyć, co powoduje te dźwięki, więc biegłam dalej, pozwalając sobie na wolność. W pewnym momencie moje bieganie zwolniło, gdy poczułam nagłe poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Czułam się jak w domu, coś, czego nie czułam w swoim własnym miejscu. Poczucie przynależności wzrosło, gdy biegłam dalej, choć wolniej niż wcześniej, i wtedy usłyszałam, jak Liana coś mamrocze.

"Możesz się zatrzymać!" usłyszałam jej krzyk i zatrzymałam się gwałtownie, powoli ją opuszczając. Zachwiała się trochę i mocno trzymała mnie, mrużąc oczy na mnie.

"Uprzedź kobietę, zanim rzucisz ją na swoje ramię i tak pobiegniesz." Skinęłam jej głową nieśmiało, czując się bez tchu, ale nie w zmęczony sposób. Liana rozejrzała się, "I tak, weszliśmy na terytorium wilków, gdzie wampiry nie odważą się wejść."

Tak, pieprzyć moje życie.

No cóż, to wszystko, o czym mogłam myśleć, gdy zobaczyłam dwie pary złotych oczu błyszczących w ciemności.

Poprzedni rozdział
Następny rozdział