Rozdział trzeci
Minął miesiąc odkąd poznałam szalonego CEO, Adriana Wolfe'a, a jednak nie przestał mnie prześladować. Ciągle był w moich myślach, zaczynały się i kończyły na nim, a wszystkie moje nocne mokre sny kręciły się wokół niego, jak mnie dotykał intymnie, przyciskając swoje twarde ciało do mojego. Zastanawiałam się, co miał na myśli wtedy i te dziwne terminy, których używał. Partner. Znałam to słowo tylko w odniesieniu do zwierząt, nie ludzi. MoonLine.
Co to, do diabła, miało być?
Wiele się zmieniło przez ostatni miesiąc, a ja nie mogłam się opędzić od pytań, skąd wzięłam operację biustu. Stały się duże i nadal jędrne, a dziewczyny zaczęły przyciągać dużo uwagi. Musiałam wymienić całą garderobę na luźniejsze ubrania, bo powiedzmy sobie szczerze, nawet moje luźne spodnie nie mogły zmieścić mojego tyłka.
Stawałam się pełniejsza i piękniejsza. Nigdy nie miałam tyle pewności siebie, jeśli chodzi o moje ciało. Zaczęłam nosić seksowną bieliznę, coś, czego nigdy wcześniej nie próbowałam. Moja talia stawała się cieńsza, ale to na pewno przez to, że przepracowywałam się i nadmiernie trenowałam.
Jeśli mężczyźni nie zauważali mnie wcześniej, teraz na pewno zaczęli mnie zauważać. Dostawałam losowe kawałki papieru, z numerami telefonów i napisem ZADZWOŃ. Jednak nikt nie odważył się pokazać twarzy, kiedy otwarcie pytałam, kto był nadawcą karteczki.
Moje życie zawsze było boleśnie ubogie - najpierw rodzice - nigdy ich nie znałam. Nie miałam nawet ich zdjęć, nigdy nie słyszałam ich imion. Była tylko jedna kobieta, która była stała do teraz, a to była moja Babcia, która niedawno zmarła. Potem łatwo było mi nawiązywać przyjaźnie, będąc ulubienicą szkoły i tak dalej, ale nie miałam bliskich przyjaciół, których myślenie było tak zaawansowane jak moje.
Przeprowadzaliśmy się raz czy dwa, zostawialiśmy ludzi za sobą. Były chwile, kiedy dorastałam, że zdałam sobie sprawę, że nie jestem...zadowolona. Brakowało czegoś w wszystkim, co robiłam i jakoś to uczucie nigdy nie znikało.
Miałam wszystko nawet wtedy, pamiętaj. Byłam marzeniem każdego rodzica i wiele razy sprawiałam, że Babcia była ze mnie dumna. Ale dla mnie, albo te rzeczy nigdy nie były wystarczające, albo było coś innego, czego naprawdę chciałam.
Coś, o czym nie wiedziałam.
Zwierzyłam się Babci z tych uczuć, a ona nigdy nie powiedziała nic innego, tylko: "Pewnego dnia wszystko będzie dobrze. Do tego czasu musisz robić wszystko, co w twojej mocy."
Rozważając teraz swoje życie, od ostatniego tygodnia, czułam, że jest coś, o czym nie wiem - coś, o czym muszę się dowiedzieć.
I część mnie bała się wyjść z mojego wygodnego życia.
Jeśli ktoś myślał, że moja przyjaźń z Loganem rozkwitnie, to nie mógł się bardziej mylić. Nie mógł być bardziej irytujący, śledząc mnie wszędzie i nagabując o jedną randkę. W końcu zdecydowałam się dać mu tylko jedną randkę, a potem miał iść swoją drogą, a ja trzymać się z dala od niego.
Więc oto byłam, szykując się na tak zwaną randkę, starając się jak najlepiej ignorować uczucie w moim brzuchu. Zawsze tak się czułam wokół niego, zniechęcona i niespokojna, a jednak to uczucie nie znikało.
Ta randka to zły pomysł.
Nie włożyłam dużo wysiłku w przygotowanie się, tylko jeansy, luźny T-shirt i trampki. Związałam swoje gęste włosy w kucyk i wzięłam telefon, żeby sprawdzić wiadomości. Miałam jedną od niego, która mówiła, że jest już pięć minut drogi stąd.
Dokładnie pięć minut później, klakson wyrwał mnie z myśli i wzięłam torebkę, gotowa wyjść. Miałam dwa pojemniki z gazem pieprzowym schowane w torebce na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Czy były wystarczające?
Wyszłam na zewnątrz i szłam leniwie, dając mu mały, fałszywy uśmiech, gdy wsiadłam do samochodu.
"Hej, Moon." Uśmiechnął się, ale nigdy nie dotarło to do jego oczu.
"Cześć, Logan." Odpowiedziałam.
To wszystko, co powiedzieliśmy, gdy jechał do jakiegoś nieznanego miejsca. Chciał, żeby miejsce było niespodzianką, a ja nie mogłam czuć się bardziej niespokojna. Czułam się najgorzej, kiedy spojrzałam na niego i zobaczyłam uśmieszek na jego twarzy, nie perwersyjny czy figlarny, ale taki, który przyprawia o dreszcze. Nic nie wydawało się w porządku. Studiowałam jego rysy, które wyglądały twardo i ostro, i coś jeszcze, czego nie mogłam wskazać. Jego oczy wydawały się zamglone, a jednak nadal koncentrował się na drodze, jego prędkość wynosiła...co? Spojrzałam przez okno i wszystko wydawało się rozmazane. Nic nie było widoczne, jechał tak szybko. Moje oczy się rozszerzyły i zadrżałam, wydając przenikliwy krzyk.
"Co ty robisz, Logan!? Zwolnij!" wrzasnęłam, kuląc się na swoim siedzeniu.
"Bez tej prędkości zajęłoby wieki, żeby dotrzeć do miejsca, które mam na myśli na randkę, kochanie. Będzie dobrze, nie martw się." powiedział powoli, ale słyszałam to, demoniczny ton w jego głosie.
Byłam przerażona na maksa.
Nie martw się? Czy on sobie żartuje?
"Zatrzymaj samochód. Chcę wysiąść, Logan. Nie czuję się już dobrze." powiedziałam, próbując jakoś wydostać się z samochodu. Nie obchodziło mnie, że jestem mile od domu. Wiedziałam, że jakoś znajdę drogę powrotną, ale nie mogłam już dłużej siedzieć w tym samochodzie.
"Nie." Co?
"Dlaczego?"
"Bo tak powiedziałem."
Zatrzymał samochód, ale już nie miałam ochoty wysiadać. Wokół mnie były tylko drzewa, wysokie, grube drzewa i lasy, tylko lasy. To nie wydawało się idealnym miejscem na randkę i mogłam zrozumieć, jak dziewczyny w powieściach czuły się, kiedy pytały swoich partnerów, czy zamierzają je zamordować i pochować gdzieś w tajnym miejscu.
Nie miałam nikogo. Nikt by mnie nie szukał, nawet gdybym umarła.
Logan wysiadł z miejsca i otworzył drzwi pasażera, a ja dosłownie miałam na myśli, że zrobił to w mgnieniu oka. Nie widziałam kiedy się poruszył, a moje oczy rozszerzyły się ze strachu. Jak on to zrobił? Czy moje oczy płatały mi figle? Czy to mój strach wchodził mi do głowy?
Odmówiłam wyjścia z samochodu, gdy trzymał drzwi otwarte, i spojrzałam na niego, moje oddechy utknęły w gardle, gdy zobaczyłam jego błyszczącą postać w świetle księżyca.
Jego kły: były długie i całkowicie nienaturalne dla człowieka. Byłam przerażona do głębi i drżałam, nie mając najmniejszego pojęcia co robić. Wyglądał jak wampir, ale wiedziałam, że nie był Edwardem Cullenem. Nie był tu, żeby sprawić, że Bella zamieni się w miazgę dzięki jego ochronie i samokontroli. Nie, chciał coś ode mnie.
Może mojej krwi.
"Chodź, Moon." powiedział, jego głos nadal miał demoniczny ton.
Zamknęłam oczy mocno, mając nadzieję, jak dziecko, że to tylko koszmar, albo że po prostu wariuję myśląc o Adrianie. Nigdy w najdzikszych koszmarach nie myślałam, że coś takiego przydarzy mi się kiedyś, i nigdy nie myślałam, że ulegając żądaniom Lazarusa skończę tutaj, w taki sposób.
Tak cholernie bezradna.
Złapał mnie za ramię brutalnie i wyciągnął z samochodu, sprawiając, że moja skóra piekła tam, gdzie mnie dotknął. Było to bolesne i spojrzałam na moje ramię, gdy mnie puścił, żeby zobaczyć jego odciski dłoni. Wyglądało na to, że moja skóra była tam spalona, i zmarszczyłam brwi. Dotykał mnie wiele razy, ale nigdy nie piekło.
Wciąż drżałam, patrząc w jego czarne, całkowicie czarne oczy, bo było tu zbyt zimno i byłam zbyt przestraszona, żeby myśleć jasno.
Rzeczą, która natychmiast mnie usztywniła, było to, jak się czułam, gdy moje stopy dotknęły ziemi. Czułam, jakby coś zostało wciągnięte lub wyciągnięte ze mnie, prawdopodobnie moja dusza, bo ten krwiopijca już się do mnie uśmiechał, zbyt złowrogo dla mojego gustu.
"Czym jesteś?" wyszeptałam, patrząc na niego, próbując zrozumieć energię, która wydawała się krążyć we mnie, napięta, czekająca na uwolnienie. To było jakby elektryczność płynęła przez moje żyły, wypełniając mnie potrzebnym adrenaliną.
"Powinnaś już to zgadnąć, skarbie." Skrzywiłam się na jego głos. "Krwiopijca. Dracula. Wampir. Imię, Lazarus Vamp." wyszydził i obnażył swoje kły.
Cofnęłam się o kilka kroków, wciąż czując dziwne, przytłaczające uczucie jakiejś dziwnej energii bulgoczącej w moim ciele. Było to oszałamiające i nieznane, a ja spojrzałam na niego oszołomiona. Nie wydawał się zauważać zmian, które czułam wewnątrz siebie, co oznaczało, że wyglądałam całkowicie normalnie na zewnątrz.
"Gdzie jesteśmy?" wyszeptałam, jeszcze raz, ale tym razem, kontrolowałam wirującą we mnie energię. To było jak nagły wybuch odwagi i pewności siebie, gdy zyskałam kontrolę i mogłam poczuć, jak pewność siebie promieniuje w mojej aurze. Czułam się silniejsza, tak, że mogłam łatwo stanąć i pokonać krwiopijcę.
"Za MoonLine." To powiedział, i wtedy przypomniałam sobie, jak Adrian ostrzegał mnie, żeby nigdy nie przechodzić za MoonLine.
O boże, naprawdę nie był szalony, prawda?
Uciekaj.





















































































